niedziela, 26 kwietnia 2015

Hiroshige

Witam Serdecznie!

Przed świętami miałam dość dużą styczność z Utagawą Hiroshige ( znany też jako Andō Tokutaro, Andō Hiroshige- "Utagawa", bo był uczniem szkoły Utagawa, itd.), bo czyniłam prezentację na język angielski. Szukając ilustracji, przypadkowo znalazłam jeden z moich ulubionych drzeworytów Andō Hiroshige z cyklu 100 sławnych Widoków na Edo, którego głównym bohaterem jest bobtail japoński (kocia rasa, popularna w Japonii, rozpoznawalna dzięki ogonkowi, a właściwie... jego braku). 


Co za oknem kotek widział?

Znudzony biały mruczek,
łapy skierował ku parapetowi,
wskoczył i przycupnął.

Zainteresował się tym,
co za oknem szumi.
A za oknem?

Ludzie ubarwieni kimonami mkną zatraceni
w codziennej rutynie i rozmowie.
Oddalają się niczym te ptasie klucze,
płynące gdzieś w stronę Fuji:
z każdą sekundą stają się kropkami,
ledwo widocznymi punktami...

Gdy tylko powrócą, ujrzy ślady podróży
albo nic nie ulegnie zmianie...


Utagawa Hiroshige, Pola ryżowe w Asakusie i festiwal Torinomachi, 1857.
Źródło ilustracji.




Miłego Dnia!

Edycja postu: 3 II 2024

sobota, 25 kwietnia 2015

Inspirowane "Przedwiośniem"

Witam Serdecznie!

Wiersz powstał pod wpływem piosenki skomponowanej przez Yuki Kajiurę, pt. In my long forgotten cloistered sleep oraz powieści Stefana Żeromskiego Przedwiośnie. Skupiłam się konkretnie na jednej z bohaterek owej książki, która nieszczęśliwie zakochała się w Cezarym Baryce.

Karolina

mogło być nam dobrze
w przedwiośniu tym -
póki nie powróciła zima
póki nie schłodził radości
w sercu mym widok ten


- odwracając się ode mnie
dostrzegł wiosnę w innej


prawda wyszła na jaw
nie kochał wcale
oślepił zgubnym czarem swoim
zgasił mój uśmiech
wzniecił tylko cierpienie smutek
zamknął mnie swą niedojrzałością
w odmętach snu


pewnie już nie pamięta
wspólnie spędzonych chwil
absorbują go ciągłe rozczarowania
ciekawe -
czy stojąc czasem na deszczu
czuje tęsknotę


[English version of poem is below]

piątek, 10 kwietnia 2015

"Las" i "Katharsis"

Witam Serdecznie!

Wracam z utworem, który już kiedyś pojawił się na blogu poprzednim. Nieco go poprawiłam. Inspiracje stanowiły: spacer po parku (!) i taka jedna piosenka... Oprócz niego dodaję coś nowego, co niestety nie jest limerykiem (ja też nie wiem, czy kiedyś w końcu powstanie jakikolwiek limeryk), ale "stety" rzec mogę, że jestem dumna. Wielokrotnie już polecałam the World w wykonaniu FictionJunction (genialne skrzypce, nieziemskie głosy wokalistek). W końcu musiał nadejść ten dzień, gdy skojarzy mi się z katharsis, z oczyszczeniem...

Witam z powrotem! :)

Las

Słońce zachodzi, chmury podróżujące
barwami swymi tworzą niezwykłe kontrasty...
Ach, te zachody słońca! Czy smucę się, 
kochając obserwować je?
Wręcz przeciwnie.


Dzień kładzie się do snu, przebierając
się w granatową, atłasową, rozgwieżdżoną piżamę.
Dla mnie nadeszła pora na odwiedziny w zaczarowanym lesie mego umysłu,
dziko splątanym, gąszczu myśli, trudnym do zrozumienia.


Gdybyś chciał go zwiedzić, zgubiłbyś się i zapewne
nie dałbyś rady bez nici Ariadny.
Idąc jej śladem, wydostałbyś się z mrocznego gaju pamięci,
wypełnionego igliwiem smutku i listowiem radości...
Dziwny to las, pobrzmiewający melancholią i tęsknotą,
ten nienazwany las wspomnień.


Jednakże posiada urok pewien,
bowiem ma swą melodię, niosącą ukojenie
po męczącym dniu.
Czar dźwięków skrzypiec i flecików,
o, tak...
To czyni mój sen spokojnym,
przywracającym do równowagi.
Po przebudzeniu się znów będę sobą, póki wieczór
nie zamknie mych powiek otwierających wejście do lasu snu.