piątek, 16 października 2015

Historia pewnej pary

Witam Serdecznie!

Zamieszczam stary utwór jeszcze z czasów Interii. Inspiracją do jego powstania była "Seria Niefortunnych Zdarzeń" autora ukrywającego się pod pseudonimem Lemony Snicket. Pamiętam, że wtedy koniecznie chciałam coś napisać... Mam do tego utworu sentyment, a jego klimat zwyczajnie kojarzy mi się z jesienią.


Historia pewnej pary

Była sobie kiedyś pewna tajemnicza para.
Ona lubiła kulturę Japonii, On kochał aktorstwo.
Ją widywano w kimonach, a jego w staroświeckich frakach.
Ona była Katarzyną, On - Olgierdem.
Chcieli być razem, ale nie udało się.

Najpierw byli szczęśliwi.
Żyli w związku, lubili razem czytać.
I powieści, i poezje.
Związek ich wielorakie przeżywał burze:
kłótnie o bzdury, chwilowe obrażalstwo,
ale ostatecznie się godzili.
I było jeszcze lepiej, aniżeli przed kłótnią.
Siadywali później na pachnącym romantyzmem, wrzosowisku,
gdzie podziwiali wspaniałe zachody słońca.


Nadszedł dzień, gdy pokłócili się o coś śmiertelnie:
on chciał uczynić coś niemoralnego,
ona nie mogąc się z tym pogodzić postawiła mu ultimatum.
Każde z nich poszło własną drogą.
Postanowili już nigdy się nie spotkać.
Nie przeczuwali, że los chce zrobić im psikusa.
Gdy Olgierd dokonał, co mógł, niemoralnego,
dotknął go pewien niespodziewany cios.
Los pragnął, że Katarzyna była w tym samym miejscu i czasie, co Olgierd.
Czując, że długo nie pociągnie, spisała testament.
Dla przyjaciół.

Słabnąca już, ledwo idąca, witająca się prawie z tamtym światem,
potknęła się, zaczęła upadać, lecz nie upadła. Ktoś na to nie pozwolił.
Podniosła głowę i ujrzała twarz Olgierda.
Uśmiechnęła się lekko.
Szepnął jej coś w ucho.
Przypomniały się jej dawne czasy, chwile na wrzosowisku...

Pomógł jej usiąść. Sam usiadł obok niej.
Tak, aby mogli po raz ostatni spojrzeć na zachód słońca.
Złożył na jej ustach ostatni pocałunek.
Po czym odszedł.
Ona chwilę później.

Po czym razem na nowo spotkali się, zakochali
i w czułym uścisku wyruszyli,
ku ulubionemu wrzosowisku,
by tam podziwiać zachody słońca.
W świecie pozbawionym zła.


KONIEC



Liść w kształcie serca, na który natrafiłam w czasie spaceru po pobliskim parku.

Post edytowano 10 II 2024.

1 komentarz:

  1. Na usta ciśnie się tylko jedno słowo, zacnie do granic. WOW! Historia niesamowita, wiesz, że nigdy nie napisałem równie długiego opowiadanka poetyckiego (?tak bym nazwał).

    A jakieś dwa dni temu chyba. Jakoś na północy Polski. W sumie to już jestem zmęczony wyskokami ludzi z tej partii. 100 tysięcy poszło w samolot. A ile poszło wcześniej na takie ,,loty" to nikt nie wie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Serdecznie za twoją opinię!
Wyrażam nadzieję, że twoje słowa pozytywnie wpłyną na dalszy rozwój niniejszego bloga.

Z wyrazami szacunku,
Luffina