niedziela, 4 września 2016

Ulubiony owoc

Witam Serdecznie!

Postanowiłam pokazać opowiadanie, które napisałam kiedyś w ramach zadania domowego na polski w trzeciej klasie gimnazjum. Nie pamiętam już dokładnie jego treści, ale chodziło o to, aby z perspektywy reportera opisać sytuację w Balladynie J. Słowackiego... Co by było gdyby jakiś reporter znalazł się zupełnym przypadkiem w świecie wykreowanym przez Słowackiego... Poniższe opowiadanie zostało trochę poprawione... Od tamtego czasu pewne rzeczy uległy zmianom.

Ulubiony owoc

W tej chwili stoję pod płaczącą wierzbą. Nie opuszcza mnie dziwne wrażenie, że ktoś siedzi na jej gałęzi i coś mówi... Z każdym, coraz dokładniejszym, spojrzeniem nikogo nie dostrzegam na tajemniczym drzewie. Gdy sytuacja stawała się coraz dziwniejsza, nagle usłyszałam zbliżający się ku mnie śpiew. Prędko schowałam się w najbliższych krzakach z malinami. Uchylając lekko gałązki, spostrzegłam drobną i rumianą blondynkę, która trzymała dzbanek na głowie. Rozejrzała się i zauważyła maliny, za którymi się przyczaiłam. Poczułam, że jest to odpowiednia pora, aby przygotować mikrofon. Dziewczyna podeszła do krzaka i już schylała się po malinę, kiedy ja wyskoczyłam do niej z wyciągniętym mikrofonem pytając:
- Czy pani ulubione owoce to maliny?


- A! Kim jesteś? - krzyknęła dziewczyna cofając się.
- Aldona Misiak, reporterka „Kuriera Staropolskiego”. – odpowiedziałam wynurzając się z krzaków. – Przeprowadzam sondę dotyczącą ulubionych owoców mieszkańców tej okolicy.
- Owoców? – odpowiedziała blondynka.
- Tak. Sprzedawcy chcą wiedzieć jakie owoce najlepiej sprzedają się na rynku. Widzę, że lubi pani maliny? – wskazałam na dzbanek.
- Raczej tak – odrzekła dziewczyna. - Maliny są najlepsze.
- Dobrze. – zapisałam w notesie. – Dziękuję serdecznie. – już miałam odejść, ale postanowiłam zadać jeszcze jedno pytanie. – Właściwie, dlaczego maliny a nie – przykładowo – jagody?
- To przez taki jeden konkurs na zbieranie malin. – odpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem blondynka. – Tak właściwie to wolę jagody.
- Zaraz, to dlaczego powiedziała pani, że „Maliny są najlepsze”? – zdziwiłam się niezmiernie.
- Och, przez pani niespodziankę zapomniałam, że jagody są jeszcze lepsze. – uśmiechnęła się słodko blondynka.
- A zatem, jaki jest pani ostateczny wybór? – spytałam lekko zniecierpliwiona trzymając długopis w gotowości, aby skreślić maliny.
- Jagody. – usłyszałam. – Skoro pani już wie, to proszę mi dać spokój. Zauważyła pani ten dzbanek... Chcę go zapełnić jagod... Osz, kurczę! Malinami! Nie chcę, natomiast, żeby siostra zrobiła to pierwsza. Do widzenia! – rzuciła wyraźnie zdenerwowana na odchodnym.
Skreśliłam „maliny” i wpisałam „jagody”. Wzięłam głęboki oddech i już miałam iść, gdy zobaczyłam, że w moją stronę zmierza czarnowłosa, wysoka dziewczyna. W ręku trzymała dzbanek. To zwiastuje kłopoty, pomyślałam, ale doszłam do wniosku, że lepiej podejdę do niej. Przecież ona też szuka owoców i pochyla się nad... krzakiem malin?! Sezon jakiś czy co? Nie, to chyba ten konkurs, o którym wspominała blondynka.
- Dzień dobry. Aldona Misiak, reporterka „Kuriera... Słyszy mnie pani? – zapytałam donośnie moją, miejmy nadzieję, rozmówczynię.
- O, słucham, słucham, niech pani mówi. – łaskawie mnie zauważyła.
- Zapytam wprost: Jakie są pani ulubione owoce?
Czarnowłosa rozmówczyni zgromiła mnie wzrokiem.
- A my nad jakim krzakiem stoimy, co? – wycedziła lodowato. – Czego szukam?
- Malin?
- Malin! – krzyknęła histerycznie. – Tak, malin. Maliny... chociaż nie, moment. – powiedziała nagle spokojnie, drapiąc się po brodzie. – Jabłka rządzą.
- Słucham?
- No... jabłka. Są takie soczyste, nieprawdaż? – czarnowłosa stała się nagle miłą kobietą na myśl o jabłkach.
- Prawdaż, prawdaż, o ile jest to pani ostateczne słowo. – odpowiedziałam niepewnie.
- Tak... chociaż muszę pani powiedzieć, że gruszki też są niczego sobie.
Ze skrzyżowanymi rękami na piersi, spojrzałam na nią tak, aby pojęła, że już mam tego dość.
- Kolejna, no nie wytrzymam... Proszę, a nawet błagam... Jabłka czy gruszki?
- Zaraz, jak to kolejna?
- Była tu wcześniej blondynka, która nie była pewna czy woli maliny, czy jagody.
- Och, a więc już tu była, tak?! Wyzbierała mi wszystkie maliny?
- Co? Nie, ten krzak oszczędziła... z mojego powodu. – rzekłam z krzywym uśmiechem. – Mam pomysł. – powiedziałam. – Znam pewną polanę bogatą w maliny, ale wskażę Ci skrót do niej, jeśli odpowiesz mi na jedno pytanie: Jabłka czy gruszki?
- Jabłka. – powiedziała pośpiesznie czarnowłosa. – Którędy mam iść?
- Tam. – wskazałam ścieżkę obok wierzby. – Cały czas prosto.
- Dzięki. – rzuciła, oddalając się ode mnie.

KONIEC.

Post edytowano 10 II 2024.

1 komentarz:

  1. Całkiem ciekawe zadanie muszę powiedzieć, ja na swojej drodze spotykałem raczej mniej zajmujące prace domowe ze szkoły. :)

    Dzięki za uznanie. :) Wydaje mi się, że coś może mam z tego artysty, bo w pewnej mierze ten wiersz jest o mnie. Mam bowiem co jakiś czas przebłyski wielkiego ego, które rozsadza mnie od środka. I tylko od niego zależy czy będzie to rozsadzenie w dobrym czy nie kierunku.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Serdecznie za twoją opinię!
Wyrażam nadzieję, że twoje słowa pozytywnie wpłyną na dalszy rozwój niniejszego bloga.

Z wyrazami szacunku,
Luffina