piątek, 28 kwietnia 2017

Chwila prywatności z piosenką

Witam serdecznie!

Wiersz z dawnych lat. Motorem napędowym do napisania tego wiersza były odczucia nt. piosenki Seventh Heaven, śpiewanej przez zespół Kalafina. 


Chwila prywatności

Zamykam oczy zmęczone monotonią.
Zatracam się w spokojnej, cichej z początku
opowieści tkanej przez muzykę,
otwierającej swym prologiem wrota do pięknego snu.
Dotąd uśpiona wyobraźnia zaczyna działać.


Melodia niezwykła tak wiele skojarzeń we mnie budzi:
wiosna, która obudziła przyrodę ze snu zimowego;
błękit nieba zachwycający, radujący wzrok wielu;
śpiew ptaków, łaskoczący mile ucho spragnione
jak szumiący wesoło wiatr, co dotykiem porusza trawę;
delikatne drganie wody w rzece płynącej jak czas.
Wspomnień głosy się odezwały:
tyle chwil radosnych, smutnych złączyło się ze światem kompozytora.
W nutach utrwalonym będąc,
świat ten odkrywa swoje barwy.
Tony budują napięcie, każdy kolejny coraz głośniejszy
i przejmujący, ostatecznie kończy się w ciszy tajemniczej,
i zostawia ślad w pamięci mojej.
Na zawsze.


Wspomnienie tej melodii wracało będzie,
gdy duszę rozstroić spróbują liczne fobie,
Dobrze, że mogłam trafić do świata tego,
podniósł mnie na duchu.


Wiosna.


Miłego dnia!

Edycja postu: 7 III 2024.

2 komentarze:

  1. Bardzo klasowy utwór, ostatnio jak w radiu puścili kawałek pt. ,,Dreamer" Ozzy Osbourne`a to aż łezka mi popłynęła, tak podoba mi się ten utwór. Tak samo mam jeszcze przy ,,Nothing Else Matters" i pewnie jeszcze z dziesięciu lub więcej utworach. Muzyka w moim przypadku jest dość częstą inspiracją, nie mówiąc już o jej magicznych niemal właściwościach kojenia różnorakiego bólu, ale też podkreślania radości choćby.

    Tak w abecedariuszach muszę wysilić nieco mózg, ale z drugiej strony jednak historie w nich przedstawiane nabierają zupełnie innego wyrazu i tempa niż w innych moich formach.

    Raczej nie planuję dalszego ciągu opowiadania tego. Służyło mi ono do nakreślenia sytuacji jaka może zdarzać się w wielkich miastach, tej samotności, różnych negatywnych zjawisk. Ale też do przedstawienia historii tej nieszczęsnej kobiety, która stała się kanwą płyty pana Stevena Wilsona. Czyli takie to wszystko było wykalkulowane przeze mnie a z drugiej strony też oparte na osobistych różnych wrażeniach. Ale może kiedyś coś w tym tekście przerobię, albo coś takiego. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż może kiedyś z braku pomysłów odświeżę to opowiadanie, ale na razie uważam je za temat zamknięty. Nie czuję za bardzo w jaką stronę mógłbym je pociągnąć. Chociaż jak pisałem je to tematyka tej samotności w mieście też mnie jako autora poruszyła. Czyli może coś nowego wymyślę w tych klimatach? Na razie nic nie mogę obiecać. :)

    O, muzyka to zaraz po książkach coś, co pochłania mnie bardzo poważnie. Są jeszcze jakieś inne dziedziny sztuki, które lubię, ale te dwie są chyba na czele. Lubię zapoznawać się z warsztatem muzyków i choć sam nie mam talentu w tym kierunku to bardzo mnie to wciąga. :)

    No i w tym jest cała rzecz. Zespół nawet bardzo niszowy, trudny w odbiorze może stworzyć coś, co spodoba się naprawdę szerokiej rzeszy słuchaczy. I to jest ta wartość dodana zespołu. A ,, The Sound of silence" wykonane przez Disturbed? Też bardzo miły kawałek, choć tylko kower. Ale za to z ich odciskiem muzycznym można tak rzec.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Serdecznie za twoją opinię!
Wyrażam nadzieję, że twoje słowa pozytywnie wpłyną na dalszy rozwój niniejszego bloga.

Z wyrazami szacunku,
Luffina