Witam Serdecznie!
Nadeszła pora na kolejny post z serii spotkanie ze sztuką, w którym przedstawię swój wiersz zainspirowany jednym z dzieł niemieckiej graficzki i rzeźbiarki Käthe Kollwitz (1867, Królewiec - 1945, Moritzburg).
Käthe zdradzała talent plastyczny od dziecka. Ojciec wspierał ją w rozwijaniu umiejętności i załatwił prywatne lekcje, m. in. u miedziorytnika Rudolfa Mauera. Następnie fachu uczyła się w akademiach artystycznych dla kobiet w Berlinie i w Monachium. W berlińskiej akademii studiowała pod okiem Karla Stauffera-Berna, który zwrócił jej uwagę na twórczość Maxa Klingera (np. na jego serię Życie, składającą się z 14 akwafort). W 1891 r. Käthe wzięła ślub z lekarzem Karlem Kollwitzem, z którym potem zamieszkała w Berlinie, a także wychowywała dwóch synów.
Pierwsze dzieła zaczęła wystawiać w 1893 r. Jej twórczość doceniano nie tylko z powodu walorów estetycznych, lecz także z powodu poruszanej tematyki. Zorganizowano jej wielką wystawę z okazji 50. urodzin, a w 1919 r. stała się członkinią Pruskiej Akademii Sztuk w Berlinie. Niestety, gdy naziści doszli do władzy, Kollwitz zmuszono do rezygnacji z pracy w Akademii, a trzy lata później jej sztukę określono mianem "zdegenerowanej".